grubyzwierz

   STRONA GŁÓWNA

   TEAM ZACHÓD

   ZŁÓW I WYPUŚĆ

   RELACJE Z WYPRAW

  RYBY DRAPIEŻNE

  KARPIOWANIE

  POD LODEM

   FILMY

   GALERIA

   ŁOWISKA

   GRY

   KUCHNIA

 

Klenie z Odry

STRONA GŁÓWNA => RELACJE Z WYPRAW

czytano

3780

razy

14.04.2007

Rzeka Odra - okolice Krosna Odrzańskiego

          Zachęcony dobrymi wieściami znad Odry, postanowiłem po raz kolejny zapolować na odrzańskie klenie. Łowisko, a właściwie 3 główki były nęcone grochem od dłuższego czasu, nie było więc możliwości, żeby nie było brań. Codzienne smsy i telefony od Przemka z informacjami o dwukilowych i kilowych kleniach opętały mój mózg na tyle, że o niczym innym nie myślałem jak o złowieniu tego pierwszego klenia...

         W sobotę w nocy nie mogłem zbytnio spać. Rozmyślałem o sposobie dobrania się do odrzańskich kleni. Chciałem koniecznie jednego z nich wyholować, choć takiego malutkiego... Dwie poprzednie wyprawy skończyły się niczym, teraz w myśl powiedzenia "do trzech razy sztuka" wierzyłem, że to właśnie będzie TEN dzień. Z łóżka wyskczyłem o 5:00, szybko się ubrałem, spakowałem sprzęt i z moim wiernym kompanem - Argo wskoczyliśmy do samochodu. W Krośnie byłem krótko po szóstej. Przemek już na mnie czekał.

        Po przepakowaniu moich rzeczy do Przemka auta, pojechaliśmy nad wodę. Po dotarciu na miejsce zobaczyliśmy, że na jednej główce siedział "tubylec". My zajeliśmy inną zanęconą główkę. W czasie gdy się rozpakowywałem, Przemek poszedł z nim porozmawiać. Gość łowił od bladego świtu, bez większej niestety rewelacji w branich. Przemek na odchodne usłyszał od niego niezbyt optymistyczną wiadomość, która brzmiała mniej więcej tak: "dzisiaj sobie nie połowicie, hehe". Faktycznie - woda w Odrze spadała z dnia na dzień o ok. 20 cm, ale dzień wcześniej i dwa dni wstecz klenie świetnie brały, dlaczego tego dnia miało więc być inaczej ...?

       Po rzuceniu kilku garści grochu do wody poszły nasze zestawy. Jedną wędkę Przemek ustawił za naszymi plecami, na szczytówce założył dzwoneczek, żeby było wiadomo, że jest branie. Ja oprócz pickera z grochem na haku, łowiłem jeszcze na zestaw z dendrobeną. Na tą wędkę po chwili złowiłem średnią płotkę. Po dłuższej chwili bez brań zaczęło się coś dziać. Moja szczytówka gwałtownie się przygięła i wyprostowała. Ze zdziwieniem, rozgoryczeniem i zaskoczeniem spojrzałem na Przemka: "jak mam to zaciąć?". "Dobre pytanie!" odkrzyknął Przemo po czym zaczął się ze mnie nabijać :)) No tak, po prostu klasyczne branie kleniowe jest cieżkie do zacięcia. To trwające ułamki sekund "walnięcie" a potem nic. Zero. Refleks trzeba mieć niesamowity, a do tego rękę wciąż na wędce.  

        Podśmiechiwanie przerwał nam dźwięk dzwonka na wędce za plecami.  Przemek jednym susem doskoczył do wędki. Krótki hol i na brzegu ląduje klenik w granicach wymiaru.  

Pierwszy klenik dnia

          Mijały kolejne minuty, a tu nic! Na sąsiednich główkach też za wiele się nie działo, gdyż wędkarze łowiący tu cały tydzień tylko chodzili z miejsca na miejsce i głośno narzekali  na dzisiejszy bezrybny dzień.

          Nagle z beztroskiej ciszy wyrwał mnie Przemek, który wykonał energiczne zacięcie. Jest ryba na haku! Po chwili wyciągnął kolejnego klenia.

Drugi kleń Przemka

 

Drugi kleń Przemka

         "Są w łowisku - skup się!" Posłuchałem rad Przemka i w skupieniu zacząłem przyglądać się szczytówce mojego pickera. Ręke zacisnąłem na korkowej rękojeści aby błyskawicznie zareagować na branie. Nagle szczytówka gwałtownie się wyprostowała. Zaciąłem..... jest !!! O tak, pierwszy kleń w życiu jest juz w drodze.. jeszcze tylko kilka metrów... trzy, dwa... Cielsko ryby przewaliło się pod powierzchnią wody. Ujrzałem jej zarys  i czerwone płetwy... zaraz zaraz, to nie kleń, to płotka! Płotka a właściwie płoć. Półkilowa. Połakomiła się na dedykowany kleniom groch. Sam nie wiem czy się cieszyć, czy płakać. Z jednej strony chciałem wyholować klenia, tego pierwszego w życiu, z drugiej strony mam całkiem przyzwoitą płoć... A co tam, klenia się jeszcze złowi!

Półkilowa płotka

         Po złowieniu płotki przez dłuższy czas nic się nie działo. Postanowiłem więc na chwilę zrezygnować z kleniowej zasiadki.  Z myślą o okonkach uzbroiłem spinning (na wszelki wypadek założyłem wolframowy przypon). Zacząłem obławiać płyciznę, dokładnie w miejscu, z którego na początku Przemek wyjął klenia. Drugi rzut i branie. Spodziewam się klenia, gdyż ryba gwałtownie odjeżdza na kilka metrów . Po chwili okazuje się, że to mały szczupaczek. Buziak, fotka i wody!

Szczupaczek

         Po dłuższej chwili bezrybia Przemek postanowił zmienić miejsce. Wziął ze sobą garść grochu i poszedł na nową, niezanęcaną wcześniej główkę. Po kilkunastu minutach udało mu się zaciąć sporego klenia. W czasie gdy go holował, ja biegłem przez haszcze z aparatem. Kleń był piękny i miał ponad kilogram.

Trzeci kleń Przemka

        Niewiele później Przemo wyjął czwartego klenia.

        Około południa zaczęliśmy zwijać sprzęt. Musiałem wracać do domu, gdyż z wizytą przyjechali do nas Oli rodzice. Tego dnia znowu nie udało mi się złowić klenia na groch. Za brakło szczęścia i doświadczenia. Ale płotka 31 cm i niewielki szczupaczek przełamały mój dotychczasowy zerowy bilans wypraw :)

 

STRONA GŁÓWNA => RELACJE Z WYPRAW

 

 

Menu prawe

 


 

 

POLECAMY

pajacyk_139x68.gif

 

 

stat4u

 

 

Top 100 o Wedkarstwie

 

Wedkarstwo

 

 

 

grubyzwierz

Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2006-2011 GrubyZwierz.com Projekt i wykonanie: GrubyZwierz

E-mail: waldek@grubyzwierz.com

Odsony: 9259 Unikalne:1958 Dzisiaj: 29 Online: 2Top: 28-02-2024 (100)