grubyzwierz

   STRONA GŁÓWNA

   TEAM ZACHÓD

   ZŁÓW I WYPUŚĆ

   RELACJE Z WYPRAW

  RYBY DRAPIEŻNE

  KARPIOWANIE

  POD LODEM

   FILMY

   GALERIA

   ŁOWISKA

   GRY

   KUCHNIA

 

Szwedzkie szczupaki

STRONA GŁÓWNA => RELACJE Z WYPRAW

czytano

13778

razy

Ellenösjön, Szwecja.

       

Przeglądając wędkarskie media trafić można na wiele ogłoszeń kuszących wędkarzy do odbycia wyprawy do krajów Skandynawii w celu zapolowania na metrowe szczupaki. Od dawna marzyłem o takiej wyprawie, lecz jakoś brakowało mi zdecydowania. W końcu skusił mnie proponowany przez jednego z przewodników wędkarskich wyjazd nad jezioro Ellenösjön w Szwecji.

Początek wyprawy - koszmar! Zacznę od tego, że w piątek ok. 18:00 uśmiadomiłem sobie, że wyjazd jest nie jedenastego września w sobotę, a dziesiątego czyli właśnie w piątek. SUPER! Miałem ok. 3,5 godziny by się spakować i przejechać ok. 100 km w miejsce wyznaczonej zbiórki. W takim tempie na ryby się jeszcze nie szykowałem. Ale jakoś się udało. Choć nie do końca... przy przeładowywaniu bagażu do busa okazało się że... NIE ZABRAŁEM WĘDEK !!! Załamałem się. Na szczęście nasz przewodnik Karol miał zapas wędek spinningowych i obiecał mi jedną pożyczyć.

Kilka godzin drogi przez Polskę i Niemcy i docieramy do Sassnitz gdzie wjeżdżamy na prom. Kierunek: Trelleborg w Szwecji. Podróż mija szybko, większość czasu przesypiam na ławeczce.

 

W Trelleborgu jesteśmy po ok. 4 godzinach rejsu. Przed nami jeszcze ok. 6 godzin jazdy samochodem. Po drodze podziwiam krajobrazy nie mogąc się doczekać chwili kiedy poślę swoją przynętę wprost do szczupaczej paszczy. Ok. 14:00 docieramy na miejsce. Wita nas gospodarz Sven pokazując jednocześnie nasz domek i przystań z łodziami. Widok z ganku rewelacyjny!

 

Każdy z nas pierwsze co robi to zbroi wędki by jak najszybciej wypłynąć na spotkanie ze szwedzkimi szczupakami. Po cichu liczę ile ryb uda mi się wyciągnać w ciągu godziny. Pięć, dziesięć? A może i jeszcze więcej... :) Rzeczywistość bywa jednak okrutna. Przez kilka godzin łowienia nie odnotowujemy najmniejszego brania. Ehh.. często tak bywa - pocieszamy się. W niedziele wstajemy dość wcześnie. Łowimy cały dzień. Wszystko byłoby piękne, gdyby tylko ryby chciały brać... A tak nic ! Totalne zero. Na dwie łódki zero ryb. Gdzie te metrówki? Gdzie te parokilówki? Gdzie chociaż te "pięćdziesiątaki"?! Coś jest kurde nie tak. W poniedziałek przyjeżdża do nas przewodnik. My mamy ochotę go utopić za przywiezienie nas nad bezrybną wodę a ten się z nas śmieje mówiąc, że nie potrafimy łowić. Ok.. Zobaczymy co on potrafi! Zgodnie z zaleceniami Karola cumujemy łódkę w odległości ok. 10 m od trzcin. Bez wiary wykonujemy kolejne rzuty w kierunku trzcin. Nagle jest ryba! Karol holuje pierwszego szczupaka. Nie jest duży, taka pięćdziesiątka. Wystarcza to jednak, by wróciła nam wiara. Po chwili i ja wyciągam wymiarka. Oto i on, pierwszy szwedzki szczupak. Cholera! - klnę pod nosem. Jednak są tu ryby. Szkoda tylko, że nie wiedzieliśmy że mamy łowić w trzinowiskach. A tak straciliśmy całą niedzielę orając otwartą wodę.

 

Zmiana miejsca. Karol chce nam pokazać typową szczupakową miejscówkę nad Elleno. Jest nią grążelowisko. Na dowód tego wyciąga na spoona szczupaka ok. 80 cm. Uśmiechy wracają nam na twarz i mija chęć utopienia Karola :) Łowienie jest dość ciężkie technicznie, ale co jakiś czas wymiarek melduje się na pokładzie.

 

Kolejna zmiana miejscówki. Wpływam z Tomkiem w ciekawą miejscówkę. Wyciągamy raz po raz pięćdziesiątaka. Nagle Tomek zacina coś grubszego. Efektowny hol i podbieramy szczupaka. Mierzymy go: 94 cm. Nowy rekord Tomka. Podczas sesji zdjęciowej szczupak gryzie Tomka w kciuk. Krew się leje strumieniem. Z wielkimi zębami szczupaka nie ma żartów! Po foto sesji szczupak zostaje uwolniony. Być może złowimy go jutro... :)

Wieczorem sam płynę zapolować na szczupaki. Poza kilkoma pięćdziesiątakami łowię jednego 66 cm, którego zabieram na kolację.

We wtorek jedziemy zapolować na łososie. Opłacamy licencje i ruszamy nad wodę. W chwile po dotarciu nad rzekę Piotrek zacina pięknego łososia. Wszyscy skaczą z radości widząc taką piękną rybę.

Jak się później okazuje, to jedyny łosoś wyprawy. Ryby w rzece są, widać je po spławach, ale nie chcą atakować naszych przynęt.

Wracając z łososi w ramach urozmaicenia łowienia Karol zabiera nas na pobliskie fiordy. Na algę udaje mi się złowić dwa dorszyki. Kilka brań partaczę.

 

Środa. Nieco rozleniwiony wstaję z łóżka. Nie chce mi się dziś łowić. Jak pomyślę o tej grążelowej dłubaninie... Ale trzeba być twardym. Postanawiamy z Tomkiem odwiedzić nową miejscówkę. Krótkie szczupaki biorą jak zawsze. Nagle koło mojej przynęty widzę całkiem spory wir. Jest atak! Woda rozbryzguje się wokoło - wiem że mam sporego szczupaka. Ryba w pierwszym odjeździe wyciąga kilkanaście metrów plecionki. Na kiju wyczuwam jak przypon i plecionka tną łodygi grążeli. Nagle ryba wpływa w gęste zielsko, które plecionka nie jest w stanie już przeciąć. Łodygi tej rośliny są bardzo twarde, boje się że to już po holu... Mijają kolejne minuty, nożem tnę zielsko starając się podciągnąć szczupaka pod łódkę. Nie wiem jak to możliwe, ale ryba wciąż jest na haku. Widocznie musiała się dobrze zaciąć. Czuję, że plecionka jest naprężona do granic możliwości, boję się mocniej szarpnąć by nie pękła. Nie zwracając na to, że rękawy kurtki są całe w wodzie rozgarniam te cholerne twarde badyle jednocześnie podciągająć plecionkę. W końcu pojawia się przypon wolframowy. Chwytam za niego i zdecydowanym ruchem ciągnę ku górze. Z roślinnej gęstwiny wyłania się paszcza. O rany! To na pewno metrowy szczupak. Jak go teraz podebrać ? Próbuję chwytem za kark, jednak ten jest za szeroki. Palce ześlizgują mi się z ryby. Ta spłoszona znowu nurkuje w zielsku. Kolejna próba podebrania. Podciągam rybę za plecionkę i przypon. Paszcza wyłania się jako pierwsza. Lewą rękę wsuwam szczupakowi pod brzuch, prawą dłonią chwytam za paszczę. Zdecydowanym ruchem podnoszę rybę z wody i przenoszę do łódki. Wygrałem! Okrzyki radości słychać chyba kilka kilometrów dalej. Przez radio dajemy znać chłopakom, że mamy metrowego szczupaka. Znajdujemy kawałek lądu by zrobić kilka zdjęć. Mierzymy szczupaka - 118,00 cm. Marzenie o metrowym szczupaku spełnione. Koledzy ważą rybę: 11,5 kg. Dość mało jak na tą długość. Sesja foto i rybka wraca do wody. Jestem szczęśliwy. Nie mam ochoty na dalsze łowienie. Nadszedł czas na otwarcie butelki whiskey.

Tego dnia koledzy z drugiej łódki mieli na kiju kilka metrówek. Pech chciał że wszystkie im się spięły. Ryb w przedziale 70-90 nałowili sporo. Tego dnia szczupaki zrobiły sobie mega wyżerę.

 

Kolejny dzień zaczął się od niespodzianki. W naszej łodce było sporo wody. Okazało się że silnik uszkodził kadłub łodzi. Nie mając narzędzi trudno było cokolwiek poradzić. Pomyślałem że dziurę można zalać woskiem. Tylko niekt z nas nie miał świeczki a do domku nie chciało się iść. Wykorzystaliśmy to co było pod ręką - uszkodzonego rippera. Topiący się silikon doskonale uszczelnił dziurę, dzięki czemu mogliśmy dalej pływać. Nie oznacza to jednak, że mieliśmy sucho w łódce. Nad Elleno wciąż wiał bardzo silny wiatr, płynięcie małą łódeczką dostarczało wiele adrenaliny.

Warto dodać, że oprócz szczupaków wiele czasu spędzaliśmy w lesie na szukaniu grzybów. W zasadzie na zbieraniu grzybów bo takiej ilości koźlarzy i kurek nigdy w życiu nie widziałem. Grzyby były wszędzie. Nazbieranie wiaderka kurek zajmowało naprawdę niewiele czasu.

W piątek wieczorem wybrałem się sam w miejsce, gdzie Karol złowił osiemdziesiątaka. Rozmawiając przez telefon zobaczyłem jak wielki szczupak goni jakąś rybkę. Rybką tą okazał się wymiarowy szczupak, który po chwili został złapany w pół przez metrowego esoxa.. Widok niesamowity. Od razu przypomniało mi się, że koledzy z drugiej łodzi widzieli Francuzów jerkujących zabitym szczupakiem o długości ok. 50 cm... Są metrówki w Elleno, oj są...

W sobotę, po spakowaniu tobołków pojechaliśmy na fiordy. Dorszy jednak nie było. Brak ryb kompensowały natomiast piękne widoki.

 

* * *

Moje wyobrażenie szwedzkich łowisk nieco się zmieniło po powrocie do kraju. Wcześniej myślałem, że wystarczy byle jaka przynęta by przerzucać szczupaki jeden po drugim. Jak się później okazało - wcale tak nie było. Jednak z wyprawy jestem bardzo zadowolony. Udało mi się złowić ponad metrowego szczupaka. Poprzeczkę zawiesiłem sobie wysoko.. ciężko będzie pobić mój własny rekord. Ale nie będę się poddawał i do Szwecji na pewno kiedyś się jeszcze wybiorę...

 

 

STRONA GŁÓWNA => RELACJE Z WYPRAW

 

 

 


Warning: require_once(/home/grubyzwif/www/komentarze/komentarze/comments.php5) [function.require-once]: failed to open stream: No such file or directory in /home/grubyzwif/www/komentarze/komentarze.php5 on line 3

Fatal error: require_once() [function.require]: Failed opening required '/home/grubyzwif/www/komentarze/komentarze/comments.php5' (include_path='.:/usr/local/lib/php') in /home/grubyzwif/www/komentarze/komentarze.php5 on line 3